poniedziałek, 23 lutego 2015

Hej przygodo!

Tak, wiem... Przepraszam za tak długi okres ciszy z mojej strony i nawet nie będę się usprawiedliwiać. Obiecuję poprawę, którą zaczynam już dziś tym właśnie postem :)

Temat? AUTOSTOP! 

W tym momencie na pewno wiele osób myśli sobie: "Jasne! Wsiądzie sobie taka do obcego samochodu, on ją wywiezie do ciemnego lasu i zrobi nie wiadomo co. Potem głupia będzie płakać! Na własne życzenie!"

Oczywiście, trzeba być ostrożnym i stosować zasadę ograniczonego zaufania, ale trzeba przecież też korzystać z życia, być otwartym na świat i ludzi. Bo kiedy jak nie teraz? Bo znowu jak nie my to kto? Bo przecież nie każdy miły człowiek ma w byciu miłym jakiś interes. Bo przecież autostop to okazja do rozpoczęcia przygody już podczas pierwszego etapu każdej wycieczki, czyli pokonywania trasy do celu podróży. (Górnolotnie to zabrzmiało :))

Moje doświadczenie w podróżowaniu autostopem nie należy pewnie do największych, ale zdarzyło mi się nie raz, nie dwa i nie dziesięć łapać stopa. Polecam każdemu! Trafiałam na różnych kierowców: w pełnym przedziale wiekowym, z różnych kręgów społecznych, mających samochody różnej klasy, różne zainteresowania i cele w życiu. I to właśnie ta różnorodność sprawia, że jest tak ciekawie. Można poznać   w ten sposób wiele fantastycznych historii życia tych ludzi, poobserwować ich choć przez tą krótką chwilę. Do tego dochodzą atrakcje takie jak czasami wielogodzinne czekanie w szczerym polu na jakikolwiek samochód, padający na głowę deszcz, nagła zmiana trasy, czy odkrywanie nowych hitów śląskiego discopolo (bo akurat kierowca jest fanem). To wszystko, wbrew pozorom, wymieniam jako zalety autostopa. Jest to jedyny tak nieprzewidywalny, zaskakujący i intrygujący środek transportu. Ponadto często już po drodze można zobaczyć coś ciekawego. Odrobina spontaniczności jeszcze nikogo przecież nie zabiła, a często takie niezaplanowane sytuacje wspomina się później jako te najlepsze.

PS. W tym roku w końcu udało mi się zdecydować z Klaudią, moją wspaniałą towarzyszką większości podróży, na zapisanie się na Wyścig Autostopem. Jest to wyścig par autostopem. Co roku można w nim wystartować w czasie długiego weekendu majowego. Tym razem celem jest Budapeszt. Już się nie mogę doczekać! Może ktoś chce się ścigać z nami? 


piątek, 13 lutego 2015

Małe radości

Mam ferie. Skończyłam studia inżynierskie i czekam na rozpoczęcie magisterki. Ten wolny czas staram się wykorzystać na małe radości, na które czasem brakuje zacięcia w natłoku obowiązków. 

Co mnie ostatnio ucieszyło/zafascynowało ?

Zafascynował mnie smak avocado. Jakiś czas temu spróbowałam jak smakuje, ale wtedy wydał mi się mało atrakcyjny. Jednak jako dodatek do różnego rodzaju potraw jest rewelacyjny! Świetnie urozmaica nawet śniadaniowe kanapki.

Wczoraj bez żadnych wyrzutów sumienia czerpałam radość ze smaku pączków z dżemem z dzikiej róży. Na co dzień nie przepadam za drożdżówkami i pączkami, ale TŁUSTY CZWARTEK to tłusty czwartek.

Bardzo, ale to bardzo cieszę się, że ten wolny czas daje mi absolutną możliwość na spędzanie go z najbliższymi zawsze, gdy tego potrzebują. Mogę pomóc mamie w zakupach, pójść z siostrą na mecz jej chłopaka (akurat wszystkie koleżanki były zajęte), pograć z rodzicami w Scrabble... I przede wszystkim spędzać czas z moim chłopakiem. Wczoraj, gdy wyszło słońce i było na prawdę ciepło poszliśmy na spacer. Zapach powietrza nad jeziorem był wspaniały.


Dzisiaj zachwyciłam się śpiewem ptaków. Mam wrażenie, że o taki zachwyt łatwiej w małym mieście, gdzie szum i zgiełk nie zakłócają odbioru takich dźwięków. Był to niesamowicie kojący odgłos. 

Było też wiele innych doznań - smaków, dźwięków, widoków... Zawsze mnie to uderza, że jest tak wiele rzeczy, które mogą sprawić, że chce się żyć, ale ciężko je nie raz dostrzec, kiedy nasze myśli wciąż zasnute są problemami. Czasem doświadczyłam tego, kiedy po napisanym kolokwium lub egzaminie wsiadałam do tramwaju i dopiero wtedy potrafiłam dostrzec leniwie zachodzące słońce, popołudniowy rytm miasta. Dopiero wtedy, kiedy miałam za sobą jakiś "problem". I szczerze mówiąc wciąż uczę się tego, jak pogodzić ze sobą niełatwą codzienność z dostrzeganiem małych radości...