Pierwsza sprawa:
pełne zrozumienie tematu będzie dotyczyć tych osób, które w swoim życiu doświadczyły przełamania, pokonania chwilowych słabości i zaprzeczenia wymówkom.
Dla reszty mam nadzieje ten wpis okaże się wskazówką, jak to osiągnąć. Żeby uniknąć drażniącego trybu rozkazującego, powiem jak JA to robię.
Stawiam sobie pytanie (bardzo proste): czego ja chcę?
Przykład 1_Odpowiadam: CHCĘ (nie dotyczy to mnie, przykłady będą z kosmosu - liczy się zasada) nauczyć się języka chińskiego !!!
Co się dzieje dalej? Aby moja zachcianka się spełniła, muszę zrobić wiele rzeczy i się zaczyna... Rollercoaster !!! No bo w sumie to nie mam kasy na kurs, a nawet jakbym ją miała, to nie mam czasu, a nawet jakbym go miała, to ta szkółka jest daleko od domu, a nawet jakby była bliżej, to zajęcia są tylko wieczorowe, a ja się wieczorem nie mogę skupić, a nawet jeśli to w sumie mi się NIE CHCE = NIE CHCĘ TEGO ZROBIĆ
Przykład 2_Odpowiadam: CHCĘ umówić się z tym chłopakiem na randkę !!!
Co się dzieje dalej? Rollercoaster !!! No bo w sumie to on mnie tak słabo zna, a nawet jakby poznał lepiej, to pewnie nie będzie zainteresowany, a nawet jeśli, to będzie trzeba nad tym pracować, a później to już same problemy, bez sensu, w sumie to mi się NIE CHCE = NIE CHCĘ TEGO ZROBIĆ
Przykład 3_Odpowiadam: CHCĘ schudnąć !!! <czy to aby na pewno przykład z kosmosu>
Co się dzieje dalej? Turbo-Rollercoaster !!! No bo w sumie to jak zjem dziś te 3100 kcal to to zrobi taką różnicę (?), a nawet jak pójdę później na siłownię, to raczej nie wytrzymam z systematyką, a jak złapię jakąś kontuzję...nie, nie idę biegać, na basen? mam po tym katar, w sumie to mi się NIE CHCE = NIE CHCĘ TEGO ZROBIĆ
Przykład 4_Odpowiadam: CHCĘ mieć tytuł magistra z neurochirurgii !!! <rodzice będą zadowoleni=oni chcą mojego mgr>
Co się dzieje dalej? UWAGA ! Zdobywam mgr z neurochirurgii I CO ? I jestem nieszczęśliwa <3
Bang !!! Jakieś wnioski już Wam kiełkują w głowie? Już pomagam:
- jeśli czegoś na prawdę (ale to tak w 100 000%) chcemy, to to osiągniemy
- jeśli czego chcemy, nie pojawią się wymówki
- jeśli czegoś chcemy, to przeszkody nas nie zniechęcą
- jeśli czegoś chcemy, to osiągnięcie celu będzie naszym życiowym sukcesem, który będziemy mogli zawdzięczać SOBIE
Skąd wiedzieć, czy czegoś chcemy na 100 000%?
Stąd, że nic nas nie powstrzyma przed zrobieniem tego. Wiem, że to banał. Ale czy tak samo banalnie podejmuje nam się w związku z tym decyzje? Pamiętajcie, że samemu trzeba wiedzieć czego się chce. Możemy słuchać sugestii mamy, taty, brata, koleżanki, chłopaka, dziewczyny, nauczyciela... Ale to są tylko sugestie.
Spróbuj odpowiedzieć sobie na pytanie czego chcesz. Zrób listę mniejszych i większych zachcianek. I zastanów się ILE jesteś w stanie zrobić, poświecić, żeby walczyć o swoją zachciankę? Czy to, że chcesz objechać świat dookoła na rowerze jest realne? Przyniesie Ci satysfakcje? Jesteś w stanie to zrobić? A jeśli nie, to czy ciągłe zadręczanie się tą zachcianką nie blokuje Cię przed zrobieniem czegoś innego.
Zdradzę Wam sekret. Kiedyś, kiedy miałam rzuconą sporą kłodę pod nogi na drodze do realizacji swojego celu marudziłam okropnie. Cały czas tylko jęczałam jak mi źle, dlaczego to spotyka mnie, to jest takie trudne... I pewna osoba powiedziała mi: czy to sprawi, że się poddasz? Czy jest to dla Ciebie tak duża przeszkoda, że nie jesteś w stanie jej pokonać, myśląc o osiągnięciu swojego celu? Jak ciężko jesteś w stanie pracować? Czy to jest coś, co Cię przerasta? Czy to już wszystko przekreśla? Pomyślałam...NIE Góra, po której się wspinam jest stroma, ale na szczycie czeka coś, co przyniesie mi dużo szczęścia. Określi mnie. A tego potrzebuję. A jeśli czegoś potrzebuje, to będę pracować. Dam radę. Ale uwierzcie mi, że poczułam takie coś chyba 2 razy w życiu. Że było na prawdę ciężko, ale się nie poddałam. I na moim koncie pewnie bilans poddałam się/nie poddałam się wynosi 2 do 200... Więc nie o to chodzi, że moje życie jest idealne, bo mam na to receptę.
Bardziej chodzi mi o to, żebyście poczuli, że są pewne rzeczy, o które zawalczycie, jeśli poczujecie, że na prawdę trzeba o nie walczyć. A reszta nie może być powodem do zadręczania się. A wymówki są, były i będą. Trzeba sobie uświadomić, że jeśli się pojawiają, to albo szybko je przekreślimy, albo się im poddamy. I tak ma być. Życzę Wam waleczności. Walczcie o wszystko, co jest Waszym życiu istotne. Jeśli nie walczycie, to znaczy, że nie jest istotne. I rzuć sobie tym prostu w twarz stojąc przed lustrem. Np. "nie zawalczyłam o niezjedzenia tego pączka, bo chciałam go zjeść, potrzebowałam tego". I koniec ! Albo: "zawalczyłam o niezjedzenie tego pączka, bo mam problemy zdrowotne, moja waga jest zbyt duża, to zagraża moim stawom, mojemu układowi krwionośnemu, będę walczyć o swoje zdrowie" Done ! Albo: "dowiem się co przynosi mi frajdę i w czym jestem dobra/y, będę robić na tym hajs, zawalczę o to".
BĄDŹCIE CHOLERNYMI FAJTERAMI !!! Ale najpierw odpowiedzcie sobie na pytanie czego chcecie. I WALCZCIE !!!!! Z CAŁYCH SIŁ !!! >>> a jak nie chcecie to wyjeb***<<<
PS nie uniknęłam trybu rozkazującego... chyba muszę zostać jakimś dyrektorem. No albo księdzem... Nie księdzem nie mogę, bo mnie ponoszą emocje i zaczynam przeklinać. Wyobrażacie sobie taką wczutę księdza pod koniec kazania, że zaczyna przeklinać? Wooo :D Power !