Dawno mnie tu nie było, bo jakoś czasu zawsze brakowało, albo weny. A poza tym nie działo się nic, co warte by było pisania, a już w szczególności czytania o tym.
Ale od 2 dni mamy piękną wiosnę za oknem, a wraz z nią przyszły do mnie nowe siły witalne. Chęć do działania, tworzenia, a także pisania :P
Coby pójść za ciosem przypływu niepohamowanej wiosennej energii, poza powrotem do warsztatów aktorskich, postanowiłam BIEGAĆ! Piszę o Tym, ponieważ jest to dla mnie nie lada wyczyn.
Wszyscy moi dobrzy znajomi wiedzą,że bieganie dla mnie jest największą karą, jest ostatecznością. A jedyne biegi które uprawiam to wtedy, gdy dobiegam do autobusu. Chyba po prostu nie potrafię biegać, bardzo szybko się męczę (zazwyczaj wtedy mam wrażenie, że umieram) i dlatego nie umiem czerpać z tego przyjemności.
Ale po raz kolejny w życiu postanowiłam dać tej dyscyplinie sportu jeszcze jedna szansę. Zamierzam biegać z moim współlokatorem, a dziś wieczorem mam pierwszy "trening". Może tym razem coś się zmieni i ja również zapałam miłością do biegania jak 3/4 Polaków teraz. Bo przecież to takie modne :P
Ps. Pojawiła się również chęć do gotowania i odkrywania nowych smaków. I takim sposobem wczoraj zrobiłam pierwszy raz w moim życiu spaghetti z małżami. Pomimo tego, iż gotuję na co dzień i coś tam już potrafię, to pierwszy raz miałam do czynienia z żywymi małżami. A efekt był zaskakująco pyszny :) Do tego stopnia, że zjadłam chyba z 3 porcje... Ale co tam, wszystko spale, przecież zaczynam biegać :P